a to ci grzybek!

Małe dziecko, tak powiedzmy do ósmego - dziewiątego roku życia (co najmniej) jest idiotą. Takim jakimś tworem "pomiędzy", które trzeba wyedukować i wychować tak, żeby było porządnym człowiekiem i od czwartej klasy szkoły podstawowej zaczęło wkuwać.

Nie, ja tego nie wymyśliłam. Przeczytałam między wierszami. Zresztą - wierzcie mi, "czytam" taki przekaz odkąd zaczęłam pracować z dziećmi. Znaczy długo.

Tym razem poszło o grzyby. Byłam z dziećmi moimi szkolnymi na spotkaniu w Instytucie Genetyki Roślin PAN, gdzie było o grzybach właśnie. Chciałam temat pociągnąć, bo okazało się, że świat grzybów jest bardzo ciekawy. No, a żeby jakiś temat pociągnąć, to trzeba mieć chociaż za co.

Tak wiem, sama się prosiłam. Zaczęłam szukać, a kto szuka w materiałach dla dzieci, ten znajduje. No i znalazłam. Wielką Platformę pożal-się-boże Edukacyjną, z orłem, gwiazdami, całym tym anturażem. Najpierw zbłądziłam do materiałów z działu "biologia", ale szybko uciekłam, bo zaczęli tam do mnie przemawiać w obcym dla mnie języku (naprawdę, nie ma się co dziwić, że mało kogo zaciekawi to, co usłyszy na lekcjach w szkole). Niestety, zamiast uciec tak porządnie, z całej platformy, uciekłam do materiałów dla edukacji wczesnoszkolnej.

Dygresja: uważam, że używanie słowa "edukacja" w kontekście tego, co dzieje się w polskiej szkole w ogólności i wszystkim tym, co jest z nią związane jest dużym, bardzo dużym nadużyciem. Używając go w tym wpisie czuję ścisk w brzuchu. Koniec dygresji.

No więc uciekłam do materiałów dla edukacji wczesnoszkolnej. I teraz uwaga - materiał dla dziecka - idioty. Otóż - bo ja cały czas szukam o tych grzybach - "grzyby są niewysokie i najczęściej mają kapelusik na chudej nóżce", poza tym "rosną najniżej w lesie". I OCZYWIŚCIE "nigdy, przenigdy nie wolno samemu zbierać grzybów, trzeba je zawsze pokazać komuś dorosłemu!".

Rozbieram na części pierwsze.
1. Do dziecka trzeba mówić zdrobnieniami. Grzyb nie ma kapelusza tylko "kapelusik", a ponieważ "trzon" jest słowem za trudnym, należy użyć bardziej przyjaznego - tutaj proponuje się "nóżkę", taką chudą na dodatek. Im chudsza, tym przyjaźniejsza.

2. Grzyby rosną najniżej w lesie?! Naprawdę?! Och, dzieci zachwycą się tą - bardzo mylącą zresztą, ale nie ma co komplikować - informacją. Od tej pory przestaną szukać - a szkoda - grzybów na drzewach.

3. Zawsze, ale to zawsze należy dzieci ostrzegać przed wszelkimi niebezpieczeństwami i odsyłać do mądrych dorosłych. Zawsze! Głupie dzieci wkładają do ust wszystko, czego się dotkną i jeśli istnieje choć drobna, mikroskopijna szansa, że zjedzą grzyba, to trzeba ich ostrzec przed ślicznym, biało-czerwonym muchomorem. Przekaz będzie jaśniejszy, jeśli obok grzybka przejdzie sobie, ot mimochodem, jeżyk. Z jabłuszkiem na kolcach.

4. Całość niech będzie podana w formie filmiku. I żeby dzieci nie pogubiły się w przekazie, najlepiej na film nałożyć animowanego narratora, najlepiej o cienkim głosiku. Myszkę na przykład. Zdjęcia należy wybierać z wyczuciem, żeby nie przestraszyć głupich dzieci. Grzyb niech będzie taki na chudej nóżce, muchomor jak z bajki, a tak w ogóle to lepiej za wiele nie pokazywać. Pomiesza się dzieciom w główkach.

Z wiązanką przekleństw na ustach uciekłam gdzie pieprz rośnie. Bo język, jakiego używa się w niektórych przekazach dla dzieci to jedno. Ale sposób, w jaki wprowadza się je w świat nauki, to drugie. Świat - dodam w sumie niepotrzebnie - niesamowity, ciekawy, często tajemniczy, piękny po prostu. Świat, w którym nierzadko jedno stworzenie zabija drugie, świat, który grzyby mają właściwie w posiadaniu, świat, w którym ograniczenie grzyba do kapelusza na nóżce jest przestępstwem zasługującym na najwyższy wymiar kary. Potem rośnie i wkracza w świat taka debilka jak ja, która o grzybach wie tyle, co nic. Oskarżam szkołę, ludzi, którzy na pewno wiedzieli, jak piękne i ciekawe są grzyby i nic mi o tym nie powiedzieli.

A grzyby są tylko przykładem.

PS Polecam film, który znalazłam i obejrzałam razem z dziećmi. Arcyciekawy!