z serii S.W.m.O. - "przekazywanie wiedzy"

 S.W.m.O. to skrót od Słownik Wyrazów mi Obcych. W postach tak zatytułowanych będę pisać o słowach, wyrażeniach czy zdaniach, które funkcjonują bez przeszkód w sferze relacji między ludźmi (szczególnie w rzeczywistości szkolnej, ale nie tylko), a które budzą mój osobisty sprzeciw. Hasła w słowniku nie będą ułożone alfabetycznie, będą ułożone w kolejności, jaka przyjdzie mi do głowy. Jest to słownik subiektywny - wyrażam w nim moje zdanie i można się z nim nie zgadzać. :)

-------------------------------------------------------------------------------------------

PRZEKAZYWANIE WIEDZY
* przekazywać: 1. powierzyć komuś coś; 2. powtórzyć komuś jakąś informację, czyjeś polecenie, słowa itp.; 3. wysłać jakiś bodziec, sygnał, impuls do jakiegoś urządzenia, narządu itp.; 4. wpłacić pieniądze do banku lub na pocztę, zlecając wypłacenie ich temu, na czyje nazwisko lub konto zostały wpłacone (sjp.pwn.pl);
* wiedza: 1. w najogólniejszym sensie rezultat wszelkich możliwych aktów poznania; w węższym znaczeniu — ogół wiarygodnych informacji o rzeczywistości wraz z umiejętnością ich wykorzystywania (encyklopedia.pwn.pl); 2. informacja zawarta w umyśle człowieka: formalnie uporządkowana, wyrażona w słowach i liczbach, łatwo komunikowalna i upowszechniona w postaci twardych danych, naukowych formuł, skodyfikowanych procedur, czy uniwersalnych zasad (weif.uwb.edu.pl/)

W sumie bardziej tutaj dzielę się swoją wątpliwością niż pewnością. Pojawia się ona (wątpliwość, niepewność) za każdym razem, kiedy czytam lub słyszę, że nauczyciel przekazuje, przekazał, powinien przekazywać wiedzę swoim uczniom. Czy tak się da? Czy można przekazać drugiemu człowiekowi WIEDZĘ? Jeśli dojdę do wniosku, że tak, to oficjalnie wymażę to hasło ze słownika.

Żeby odpowiedzieć sobie na tę wątpliwość muszę poszukać momentu, w którym wiedzę należy uznać za przekazaną. Czy już wtedy, kiedy powie się odbiorcy to co się wie? Czy może trzeba się najpierw upewnić, że wiedza trafiła tam, gdzie miała trafić? Jak to zrobić? Gdzie jej szukać, gdzie powinna wylądować? Czy fakt napisania sprawdzianu na ocenę pozytywną oznacza ów moment, kiedy można powiedzieć, że wiedza OSIADŁA tam, gdzie miała? A jeśli nie osiadła? 

To trochę (ale tylko trochę) tak, jakby nauczyciel był kurierem. I nadawcą. No tak - kurierem i jednocześnie nadawcą. Przychodzi do odbiorcy i mówi "dzień dobry, mam dla ciebie przesyłkę". Daje "przesyłkę" odbiorcy i już - przekazane. No niby tak, ale chyba nie to autor miał na myśli mówiąc, że nauczyciele przekazują wiedzę uczniom. Tu chyba raczej chodzi o to, że w wyniku przekazywania wiedzy uczeń zaczyna ją posiadać. Znaczy - też zaczyna WIEDZIEĆ. I tutaj moim zdaniem jest pogrzebana moja wątpliwość: czy da się przekazać komuś wiedzę tak, żeby ten ktoś też wiedział?

No przyjrzyjmy się odbiorcy, który niewątpliwie przesyłkę przyjął. Czy to wystarczy? Adresat może rzucić paczkę w kąt mrucząc pod nosem: "przecież niczego nie zamawiałem". Może później odda ją do biura rzeczy znalezionych, a może po prostu o niej zapomni. Zdarza się. Możliwy jest też scenariusz, że paczka była jednak przez odbiorcę oczekiwana, że się jej spodziewał. Różnie może być: po otwarciu może na przykład stwierdzić, że towar wygląda zupełnie inaczej, niż na zdjęciu, że nie warto w ogóle poświęcać mu uwagi. Na szczęście nie był drogi (podobno nawet bezpłatny), więc może sobie leżeć na dnie szafy. Inna wersja jest taka, że odbiorca znajdzie w pudełku coś, czego wprawdzie się spodziewał, ale nie sądził, że aż tak mu się to spodoba. Włączy więc zawartość przesyłki w swoje życie, będzie się z nią obnosił dumnie podnosząc głowę. Zapewne zacznie szukać innych części, które będą do przesłanej rzeczy pasowały, będzie próbował różnych dodatków, opcji kolorystycznych, porobi sobie zdjęcia, zacznie dzielić się z innymi swoją zdobyczą w mediach społecznościowych. Może być i tak. 

Mhm.... Widzicie to, co ja? No ja też właśnie nie widzę... Gdzie jest kurier i nadawca? Dał co miał dać i zniknął za drzwiami. Nie ma go, bo jest już w sumie niepotrzebny. Jak się tak dobrze zastanowić, to właściwie od początku mało miał do roboty, mógł sobie w sumie doręczenie darować. Przynajmniej w dwóch pierwszych przypadkach - stracił tylko czas dając przesyłkę osobie, która w ogóle tej przesyłki nie potrzebowała i gdyby ktoś ją pytał o zdanie, to po prostu nie przyjęłaby paczki. W trzecim przypadku jest trochę inaczej. Tutaj w sumie kurier się trochę przydał - sprawił, że odbiorca odkrył coś ciekawego, co zainspirowało go do dalszych poszukiwań. Faktem jednak jest, że system doręczeń nie jest za dobrze zorganizowany, jest mało efektywny i pozostawia dużo miejsca przypadkowi. Gdyby ktoś chciał na tym doręczaniu zarobić, to chyba nie zagrzał by długo miejsca na rynku. Ale gdyby ZANIM dostarczy się przesyłkę rozeznać się, kto jest nią zainteresowany, to praca kuriera byłaby lżejsza, cenniejsza i satysfakcjonująca, i więcej osób dostałoby to, czego potrzebuje. 

Nie wymażę hasła z mojego słownika. Uważam, że wiedzy nie da się przekazać, bo nie da się tego co się wie zawrzeć w umyśle kogoś innego. Owszem, mogę przekazywać informacje - długo, z mozołem i uporem maniaka. Mogę żądać, żeby ktoś ową informację zapamiętał, mogę sprawdzać, oceniać, oceniać i sprawdzać, ale mogę zrobić wielkie nic, żeby odbiorca informacji przyswoił ją sobie i przekształcił we własną wiedzę w toku własnego jej przerabiania, doświadczania, pogłębiania i osadzania. Moja wiedza jest moja, twoja wiedza jest twoja, jej wiedza jest jej i tak dalej. Czy to znaczy, że moim zdaniem szkoły i nauczyciele są niepotrzebni? Nie, myślę, że tak nie jest (choć gdyby ktoś pytał mnie dłużej, to nie wiem, nie wiem....). Uważam, że nauczyciel może być w sumie całkiem dobrym kurierem. Wystarczy, żeby poczekał w drzwiach i upewnił się, czy przesyłka trafiła pod dobry adres. Jeśli nie, to warto zapytać, na co w takim razie ów adresat czeka, jakie przesyłki by go interesowały. Jeśli natomiast okaże się, że przesyłka jest w punkt, to warto, żeby po cichu zrobił krok do tyłu i ulotnił się po angielsku. Niech odbiorca nacieszy się nią, niech popróbuje jej w różnych konfiguracjach, niech zestawi z różnymi elementami i zobaczy, z czym leży jak ulał, a z czym się gryzie. Niech ta przesyłka stanie się własnością osoby, do której była kierowana. W tym czasie można porozmawiać z innymi czekającymi na paczkę...