aktualizacja

Nie wierzę ekspertom "od spraw dzieci", którzy na co dzień z nimi nie pracują. Zdaje się, że właśnie z tego rodzaju psychologami dziecięcymi i pedagogami rozmawiały osoby odpowiedzialne w muzeum Polin ze edukację.
Już po raz drugi postanowiłam skorzystać z propozycji muzeum na zajęcia dla uczniów klas 1-3, przygotowane z okazji kolejnej rocznicy powstania w getcie warszawskim. Jednym z punktów programu był udział chętnych nauczycieli w spotkaniu, na którym pracownice muzeum przedstawiły koncept na dany rok. Na szczęście spotkanie odbywało się w sieci, co w pewnym momencie uratowało mój system nerwowy przed niepotrzebnym rozstrojem.
Na spotkaniu dowiedziałam się, że scenariusze (bo oczywiście scenariusze zajęć są tym, co najczęściej proponuje się nauczycielom) powstały po konsultacji i przy ścisłej współpracy ze wspomnianymi wyżej specjalistami. "Ok" - myślę sobie - "jeśli tak, to znaczy, że mogę spodziewać się ciekawych propozycji". Myśl ta nawet nie zdążyła stać się elementem świadomie zaobserwowanym, kiedy tok jej przerwały słowa:
"Dziecko nic nie wie o historii" 
he! he! he! - zaśmiałam się w duchu.
"Nawet nie trzeba im mówić o wojnie" 
mówiąc o powstaniu w getcie warszawskim, nieśmiało przypominam.
"Dziecko jest jak biała karta, nie ma sensu mówić mu o faktach" 
WTF!?
"Trzeba tę białą kartkę zamalować jedynie pięknymi barwami" 
tutaj nie wytrzymałam, zdjęłam z uszu słuchawki klnąc siarczyście.

Drogi panie ekspercie, szanowna pani ekspertko!
Kimże jestem, żeby kwestionować Wasze kompetencje? Jestem zwykłą nauczycielką z tytułem magistra zaledwie - żadna ze mnie doktorka, nikt mnie nie habilitował. Śmiem jednak stanąć przed Wami i - patrząc Wam prosto w oczy - powiedzieć, że daliście ciała (chciałabym powiedzieć to dosadniej, ale się powstrzymam). Wiecie wielkie habilitowane NIC o tym, jakie są dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Jeśli twierdzicie, że są białą  kartką i nic nie wiedzą o historii, jeśli oświadczacie, że mówiąc o wydarzeniu historycznym nie trzeba dzieciom mówić o faktach, bo i tak nic im to nie da, to żadni z Was eksperci. Zdziwieni? Zaskoczeni? Oburzeni świętym oburzeniem  profesorskim? Zapraszam do mnie na zajęcia. Usiądźcie sobie z tyłu na małym krzesełku (idzie się przyzwyczaić) i popatrzcie na grupę dzieci, z którymi prowadzę zajęcia zainspirowane rocznicą powstania w getcie warszawskim. Posłuchajcie, jakie zadają pytania? Zapiszcie je sobie, żeby zapamiętać i napisać o tym w jednym z Waszych eksperckich czasopism. Nie zapomnijcie dodać tam adnotacji, że w rozmowie uczestniczyły jedna osoba dorosła i jedenaścioro dzieci w wieku 7-10 lat. 

- A skąd Niemcy wiedzieli, kto jest Żydem, a kto nie? Przecież mogli udawać, że nie są Żydami i nie przeprowadzać się do getta?
- A kto to są Żydzi?
- A domy z cegły można spalić?
- A gdzie ich wywozili? A tam mieli lepiej?
- Nie, nie mieli lepiej, bo tam ich zamykali w takich pokojach i puszczali gaz.
- A skąd oni mieli cyjanek?
- A co to jest cyjanek?
- A to bohaterowie tego opowiadania byli Żydami (chodzi o opowiadanie o chłopcu, który razem z tatą uciekał tunelem wykopanym pod ziemią - eksperci uznali, że nawet nie trzeba mówić dzieciom, że to byli Żydzi)?
- A jak zginął Hitler?
- Popełnił samobójstwo.
- To tam na ulicach leżały trupy? A czemu były przykryte gazetą?
- Nie mieli co jeść?
- A skąd ten żonkil?
- A ten Marek Edelman jeszcze żyje? A jak zmarł?

Macie to? Widzieliście na własne oczy i słyszeliście na własne uszy. Rozmawiałam z tymi białymi kartami o rzeczach, których na pewno nie da się wymalować pięknymi barwami. W tych barwach jest bowiem dużo śmierci, cierpienia, głodu i okrucieństwa. Taka jest historia związana z II wojną światową, tak wyglądała przeszłość. Nalegam - zacznijcie przebywać wśród dzieci, rozmawiajcie z nimi i uaktualniajcie Waszą wiedzę na temat człowieka w tym okresie życia. Zauważcie, że nie są białymi kartami, tylko ciekawymi świata i zdobywającymi wiedzą naukowcami, badaczami i ankieterami. Nie boją się zadawać pytań w sprawach, o których każecie milczeć w ich obecności. Chcą i mają prawo wiedzieć. Mają prawo do tego, by traktować ich pytania z szacunkiem i powagą, na jaką zasługują. Nie uciszajcie ich, przestańcie im wmawiać, że są kimś innym niż są - dzieciątkami, którym nie wolno mówić takich brzydkich słów, jak śmierć czy cyjanek. Jeśli o to pytają, to znaczy, że chcą wiedzieć. Jeśli chcą wiedzieć, to znaczy, że są na te informacje gotowi. Jeśli nie chcecie tego wiedzieć i widzieć, to znaczy, że żadni z was eksperci "dziecięcy".

I jeszcze taki krótkie Pe eS: dzieci w wieku wczesnoszkolnym bardzo chętnie uczą się historii, Na takich spotkaniach są nie tylko świetnymi słuchaczami - potrafią z wydarzeń historycznych wyciągać wnioski, oceniać je i zapamiętywać. Mówię oczywiście o tych prawdziwych dzieciach, w szkołach - przypuszczam, że te z podręczników z psychologii i pedagogiki mają inaczej. Pozdrawiam.