z serii S.W.m.O. - "konstruktywna krytyka"

S.W.m.O. to skrót od Słowik Wyrazów mi Obcych. W postach tak zatytułowanych będę pisać o słowach, wyrażeniach czy zdaniach, które funkcjonują bez przeszkód w sferze relacji między ludźmi (szczególnie w rzeczywistości szkolnej, ale nie tylko), a które budzą mój osobisty sprzeciw. Hasła w słowniku nie będą ułożone alfabetycznie, będą ułożone w kolejności, jaka przyjdzie mi do głowy. Jest to słownik subiektywny - wyrażam w nim moje zdanie i można się z nim nie zgadzać. :)
-------------------------------------------------------------------------------------------

KONSTRUKTYWNA KRYTYKA
* krytyka (gr. kritike = sztuka myślenia, rozstrzygania) 1. analiza i ocena wartości czegoś z określonego punktu widzenia. 2. ocena ujemna; wskazywanie braków, wad, krytykowanie, ganienie (...).
* konstruktywny (p.-łac. constructivus) zdolny do konstruowania; budujący, twórczy; dodatni.
Słownik Wyrazów Obcych, PWN, Warszawa 1991.

Dla mnie zestawienie tych dwóch wyrazów w jedno wyrażenie to oksymoron w czystej postaci. Takie "moc truchleje" czy "blask ciemnieje". Nie ma według mnie czegoś takiego, jak krytyka, która buduje - nie, jeśli celem jednej osoby jest skrytykowanie drugiej, żeby jej pokazać, co zrobiła źle i jak powinna to zrobić, żeby było dobrze. 

Spójrzcie na źródła tych dwóch wyrazów. 
Krytyka to analizowanie czegoś z określonego punktu widzenia. Znaczy to, że krytyk patrzy na pracę drugiej osoby z jednego, wybranego punktu widzenia i sprawdza, na ile ta praca jest z tego punktu widzenia prawidłowa. Jej celem jest więc znalezienie błędów, tego, co nie pasuje do jakiegoś już istniejącego wzoru. Krytyka to ocena - raczej ta ujemna, jak pokazuje definicja. Czyli zaczynając krytykować mam na celu pokazanie, co zrobiłaś źle, gdzie się machnęłaś, gdzie sprawę po prostu spieprzyłaś. Jeśli nie znajdę błędów - nie będę krytykować, no bo po co? 
Ośmielam się powiedzieć, że nasz system edukacji krytyką stoi. Znaczy nauczyciel, profesor, wychowawca szuka błędów. Jeśli takowe znajdzie, krytykuje ucznia, że owe błędy zrobił., Krytykuje go bardzo wyraźnie, tak, żeby ów uczeń nie miał wątpliwości co do tego, że jest krytykowany - podkreśla mu te błędy na czerwono i wystawia za nie ocenę ujemną.

Nie wiem, kiedy ktoś dodał do rzeczownika "krytyka" przymiotnik "konstruktywna". Nie mam jednak wątpliwości, że poczuł się z tym dobrze. Od tej pory już nie ganił, nie wskazywał autorytarnie wad - od tej pory robił to dla dobra osoby krytykowanej. Krytyka ta miała być dla odbiorcy budująca, twórcza, odebrana z wdzięcznością za pokazanie, gdzie ów osobnik błądzi. 
Człowiek potrafi tworzyć takie piękne, nowe nazwy dla czegoś, co ma się wydawać świeże, oświecone, postępowe, choć w rzeczywistości jest ciągle tym samym, co było. Bo zobaczcie, co się dzieje - osoba krytykowana daje pełne prawo osobie krytykującej do wytknięcia swoich błędów - kazano jej wierzyć, że dzięki temu będzie się uczyć, robić postępy. Że dzięki "konstruktywnej" krytyce będzie zbliżać się do wzoru, który krytyk już zna, dosięgnął i uczy innych, jak to zrobić. Konstruktywnie oczywiście. Co ciekawe, "konstruktywna" krytyka dotyczy wszystkiego, a więc wyboru celu (cel ma być jedynie słuszny), sposobu jego osiągania (trzeba zrobić to tak, jak robiłby to pan krytyk) i rezultatów (zaraz zmierzymy, ile ci jeszcze do ideału brakuje...). Pana Krytyka z reguły mało obchodzi to, co jest dobrze, jeśli jest dobrze tylko w jakiejś części - nie ma przecież ideału idealnego w kilku procentach, prawda? Jeśli krytykujemy z określonego punktu widzenia, to nie możemy zbaczać w inne punkty, no chyba to jasne. Poza tym kryteria oceniania są dla wszystkich takie same - jak by to było, gdyby nagle trzeba było zmieniać dla każdego punkt widzenia krytyki? 

Wróćmy jeszcze do osoby krytykowanej. Jako się rzekło, słysząc, że jest "konstruktywnie" krytykowana poczuwa się do wdzięczności. Rodzi się w niej chęć dorównania, sprostania oczekiwaniom krytyka. Pozwala krytykowi na to "konstruktywne" działanie, bo wierzy, że dzięki temu właśnie wyjdzie na ludzi. Pozwala drugiej osobie - specjaliście, ekspertowi - jeździć po swoim dziele czy wyborze, przyjmując, że się mniej zna, że nie potrafi jeszcze tak dobrze i że powinien krytyki wysłuchać, przyjąć, podziękować za nią i zacząć jeszcze raz. Inaczej, nie po swojemu, ale według ściśle określonego punktu widzenia. Konstruktywnie oczywiście. 

NIE. Nie można krytykować i być konstruktywnym jednocześnie. Pokazywanie błędów, wskazywanie wad, uchybień, niedociągnięć nie ma nic wspólnego z budowaniem i twórczością. Proszę mi nie wmawiać, że osoba krytykowana staje się w swoim dziele bardziej twórcza, odważna i samodzielna. Proszę mnie nie przekonywać, że osoba "umiejąca coś lepiej" powinna być wzorem dla osoby "umiejącej coś gorzej", że powinna ją uczyć, prowadzić, krytykować, wskazywać błędy, bo tylko tak ta druga może się czegoś nauczyć. Bzdura (pardą za ten mały upust emocji...)!

Krytykowi powiem tak - "dzięki za dobre chęci, jednak sama zdecyduję, jak to zrobię i z jakim rezultatem". Osobie krytykowanej za to powiem: "nie musisz słuchać osoby, która cię krytykuje. Masz prawo do swojego punktu widzenia"

Jakie hasła ze Słownika Wyrazów Moich proponuję zamiast "konstruktywnej krytyki"? Spójrzmy... O, mam tu kilka dla przykładu:
- rozmowa,
- zaciekawienie,
- zapytanie,
- wspólne obejrzenie, wysłuchanie, spróbowanie itd. 
- nieocenianie...

Zachęcam do spróbowania :)