chciałabym, żeby mój nauczyciel wiedział...

Piszę do Pani, bo chciałabym, żeby wiedziała Pani o mnie trzy rzeczy. Bardzo proszę nikomu o tym, co tu napiszę nie mówić - nie są to sprawy, którymi chciałabym chwalić się przed innymi. Uważam jednak, że ktoś taki, jak Pani - osoba, która spędza ze mną sporo czasu - może o nich wiedzieć. 
Ach, jeszcze jedno. Wiadomo, że piszę to ja TERAZ, ponad czterdziestoletnia kobieta, jednak czuję wyraźnie, że dyktuje mi te słowa ja TAMTA, dziewięcioletnia uczennica klasy trzeciej.

Po pierwsze, bardzo lubię dostawać piątki. Kiedy stawia mi Pani ocenę bardzo dobrą, czuję się kimś wartościowym, mam wtedy pewność, że mnie Pani lubi, a ja jestem najlepsza w klasie. Ze wszystkich. Nawet nie chcę myśleć, co stałoby się ze mną, gdybym dostała niższy stopień. Co sobie Pani wtedy o mnie pomyśli? Co pomyślą o mnie inne dzieci z klasy? Jak ja to powiem mamie? Bardzo, bardzo boję się złych stopni. Dlatego chcę, żeby Pani wiedziała, że robię wszystko, żeby dostać kolejną piątkę. Uczę się, staram się, przygotowuję do lekcji - nie pozwalam sobie na żadne zaniechania.

Po drugie musi Pani wiedzieć, że nienawidzę robić czapek górniczych*. Nie umiem, wszystko mi się rozwala, czapka jest krzywo sklejona, linie cięcia nie są równe, całość wygląda żałośnie. Frustruje mnie to bardzo, nie umiem zapanować nad swoimi rękami i wykrzesać z nich więcej dokładności i staranności. Tak samo nie lubię tych rysunków świecą, co to najpierw nie widać tego, co człowiek rysuje, a po zamalowaniu kartki z woskiem ciemną farbą wszystko wychodzi na wierzch. No jak można narysować ładny obrazek, jeśli nie widzi się tego, co się rysuje?! Koleżance z ławki tak ładnie wychodzi, a ja znowu nie trafiłam woskową kreską tam, gdzie miała być. Nie cierpię malowania świecą! Nie lubię też wydzieranek. Kawałki z papieru wychodzą mi wielkie, za wielkie, ładniejsze są takie małe, zgrabne, kiedy przykleja się je na kartce brzeg przy brzegu, tworzą piękną mozaikę. Szkoda tylko, że nie na mojej kartce. Na mojej kartce klej wychodzi spod kawałków papieru, wszystko jest poplamione, kawałki są za duże i nie pozwalają mi na precyzyjne wypełnienie konturów rysunku. Uch, jakie to wkurzające! Proszę Pani, fajnie by było, gdybym nie musiała robić tych rzeczy, które tak mnie frustrują.

Jest jeszcze coś, proszę Pani. A właściwie ktoś. Taki chłopak, chyba ze starszej klasy. Czasami mijam go na korytarzu, kiedy idę pod naszą salę. Ten chłopak mnie wyzywa, wyśmiewa się ze mnie. Nie zawsze go mijam, ale zawsze się boję, kiedy idę przez korytarz szkolny - nigdy nie wiadomo, kiedy go znowu spotkam. Kiedy ktoś się ze mnie wyśmiewa, czuję się najbrzydsza na świecie. 

To są trzy rzeczy, o których chciałabym, żeby Pani wiedziała. Pozdrawiam, Renata.



Na pomysł "I wish my teacher knew..." natknęłam się na Pintereście jakiś rok temu. Zainteresowało mnie to, więc pogrzebałam głębiej. Nauczyciel prosił swoich uczniów, żeby napisali do niego listy, w których napiszą o trzech rzeczach, o których każdy z uczniów chciałby, żeby jego nauczyciel wiedział. Propozycję taką zaczynał od przeczytania listu, który sam by napisał, gdy był w wieku swoich uczniów (więcej o pomyśle i jego realizacji można poczytać TUTAJ).
Pomysł bardzo mi się spodobał. Pomyślałam, że jest świetny teraz, kiedy moi uczniowie są w trzeciej klasie i spędziliśmy ze sobą już tyle czasu, że możemy sobie nawzajem ufać. Myślę, że jest to kluczowe - proszenie o takie listy uczniów, z którymi zaczynamy dopiero relację mija się moim zdaniem z celem - nie mamy prawa oczekiwać, że ktoś, kto nas dopiero co poznał napisze nam o sprawach, o których być może nie wiedzą nawet jego rodzice.

Podobnie jak pomysłodawca napisałam list, który chciałabym dać mojej wychowawczyni w klasie trzeciej szkoły podstawowej. O dziwo, nie było to dla mnie trudne - cofnęłam się w myślach do tamtych czasów i list właściwie napisał się sam. Trochę trudniej było mi przeczytać ten list uczniom - okazuje się, że nawet tak dawne, ale znaczące sprawy ciągle potrafią wzbudzać w nas emocje. Po przeczytaniu listu poprosiłam uczniów, żeby zrobili to samo - napisali do mnie list. Zapewniłam ich o dyskrecji dodając przy tym, że jeśli uznam, że jakaś sprawa tego wymaga, to dowiedzą się o niej ich rodzice (o czym autor listu miał oczywiście widzieć).

Polecam takie doświadczenie wszystkim nauczycielom. Nie, nie powiem, o czym napisali do mnie uczniowie (bo choć było to jakiś już czas temu, to niektóre listy pamiętam do dzisiaj). Powiem tylko, że niektóre z nich pokazały mi o ich autorach coś, czego żadna praca psychologiczno-pedagogiczna by z nich nie wyciągnęła. Jedni napisali, że metody mojej pracy niekoniecznie są skuteczne z ich punktu widzenia, inni wyjaśnili mi, skąd u nich takie, a nie inne zachowania. Były listy, w których poznałam naprawdę najgłębsze i nieprzynoszące chluby autorom sekrety - wymagało to z ich strony ogromnej odwagi. Były też listy, w których uczniowie napisali, że nie mają pojęcia, co mi napisać - i to też było ok. Otwierając każdy list czułam się tak, jak gdybym zaglądała komuś do pamiętnika - przecież ktoś postanowił napisać mi o czymś dla siebie ważnym. Po przeczytaniu tych listów patrzyłam na tych młodych ludzi zupełnie inaczej. To naprawdę takie proste - wystarczy wyrazić gotowość wysłuchania?

Jeśli pracujesz z dziećmi i czujesz, że to dobry moment na takie doświadczenie, to nie wahaj się. Pracujemy z grupami ludzi, każdy z nich jest inny i każdy ma inne potrzeby - nie wyobrażam sobie pracować z ludźmi i nie wiedzieć o nich tego, co jest dla nich ważne. W szkołach często traktuje się klasy uczniów jak jeden organizm - wszystkich według takich samych kryteriów i tych samych wymagań. Nie ma mocnych - takie traktowanie swoich podopiecznych musi skończyć się frustracją zarówno uczniów, jak i nauczycieli.
Czas najwyższy, żeby nauczyciele zaczęli pytać tych, z którymi pracują o to, co jest dla nich ważne.

A ty? Co napisałabyś/napisałbyś do swojego wychowawcy w trzeciej klasie szkoły podstawowej?