indywidualnie, ale zespołowo

Jako osoba prywatna (tak, tak - nauczyciele mają też swoje prywatne życie - niewiele, ale mają 😀) na hasło, że w dzisiejszych czasach ceni się przede wszystkim pracę zespołową, doznaję mikro palpitacji serca. Jako osoba raczej introwertyczna, a więc szukająca energii bardziej wewnątrz niż gdzieś poza, buntuję się cała na takie oczekiwania. Kiedy napotykam problem, kiedy stoi przede mną jakieś zadanie, to zdecydowanie bardziej wolę bić się z własnymi myślami niż spierać z odmiennymi pomysłami innych osób.

Jako nauczycielka z kolei doskonale rozumiem wartość pracy zespołowej uczniów, na własne oczy widzę, jak niektórzy z nich świetnie potrafią dogadać się ze sobą, porozumieć i dojść do wspólnego rozwiązania. Oczywiście są też tacy młodzi ludzie, którym ta forma pracy przysparza pewne trudności. Zdarza się być przecież w zespole z osobami, które niekoniecznie się lubi, czasami dwie osoby nie są skore do kompromisów, co często bywa pięknym otwarciem konfliktu. Zdarza się, że jeden czy drugi osobnik stwierdza, że rzuca tę robotę, bo nie będzie użerał się z tym czy tamtym. Bywa też, że osoba potrafi sobie znaleźć świetną kryjówkę w takiej grupie - wystarczy cicho siedzieć i zajęcia jakoś miną. I tutaj moja wiara w konieczność pracy zespołowej trochę się nadwątla. No bo czy naprawdę KAŻDY musi umieć pracować w zespole? Czy naprawdę nie może być tak, że jednemu to służy, a innemu nie? Czy nie mogą sobie wybrać, odosobnić się i wykonywać pracy samemu?

W takim oto stanie trwającym już jakiś - całkiem spory - czas zastała mnie książka Daniela Hunzikera "Kompetencje bez tajemnic". Otwieram pierwsze strony ze spokojem, pewna, że czeka mnie kolejna uczta, dodająca energii do pracy (i pewnie tak jest w istocie), kiedy już w pierwszych zdaniach pierwszego rozdziału czytam jak stoi:

Trend w zakładach i organizacjach zmierza w kierunku pracy zespołowej, która zastępuje samotnych wojowników. Już nie pracujemy samotnie zamknięci we własnych biurach, ale razem w dużych, wspólnych przestrzeniach biurowych. Zespoły robocze dostają cele i terminy i dalej już autonomicznie odpowiadają za realizację. Szkoły przejmują ten trend, organizując przestrzeń do wspólnego uczenia się.

I tu następują słowa, które mnie zaskoczyły:

Skłanianie się ku współpracy w zespołach wiąże się z tendencją do indywidualizacji. Współpraca tylko dlatego pozwala organizacjom zajść dalej, że autonomicznie myślące głowy wspólnie tworzą twórczy 'think tang'. (...) Indywidualizm łączy się z samodzielnością. A to wymaga wysokiego poziomu decyzyjności. Człowiek musi znać własne potrzeby, wiedzieć, jak wykorzystać pojawiające się możliwości i co jest dla niego dobre. Oznacza to, że dzieci i młodzież muszą mieć zdolność podejmowania niezależnych działań. (...) Nowe zdefiniowanie człowieka wymaga nowego zrozumienia współżycia. Jeżeli nie chcemy, żeby indywidualizm przerodził się w egocentryzm, musimy w szkołach kształtować pomysły, jak można w młodych ludziach zarówno rozwijać autonomię i upór, jak i sprawić, by potrafili wspólnie i konstruktywnie działać w społecznościach. Nie potrzebujemy ani zewnętrznie sterowanych realizatorów cudzych rozkazów, ani egoistów, ale ludzi, którzy mają dostęp do własnych potrzeb i kreatywności, potrafią samodzielnie myśleć i działać oraz zastosować te umiejętności z pożytkiem dla społeczności.
Daniel Hunziker, Kompetencje bez tajemnic. Rozwijanie kompetencji to nie czary, Dobra Literatura.


I to mnie uderzyło. Mocno dość. Na tyle mocno, że nie zagłębiając się dalej zamknęłam książkę i wzięłam się za pisanie. Za bardzo się we mnie gotuje, żebym mogła z tym zostać. Pozytywnie się gotuje, ale jednak.
Takie połączenie współpracy z indywidualnością nigdy nie przyszło mi do głowy. Ani prywatnie, ani służbowo ;). Przez pryzmat własnych doświadczeń często postrzegałam pracę zespołową jako zmuszanie uczniów do próbowania. Dogadajcie się. Nie tylko twój pomysł się tu liczy. Jesteście w grupie - musicie współpracować. I tak dalej. W pewnym sensie była to kolejna forma pracy w szkole, w której uczniowie MUSIELI brać udział. Podobnie, jak musieli czytać, pisać, liczyć, musieli też pracować w grupie.
I teraz TO. Te słowa w książce. Serio - dla mnie są jak objawienie. Bo gdyby tak potraktować współpracę jako możliwość, która może przynieść korzyści każdej współpracującej osobie? Gdyby dać w tej współpracy dużą przestrzeń na autonomię każdej osoby w zespole? Gdyby powiedzieć im: twoja potrzeba realizacji pomysłu jest bardzo ważna z twojego punktu widzenia, to dobrze, że wiesz, czego chcesz, to dobrze, że potrafisz o tym głośno powiedzieć. Jak twój pomysł może wzmocnić pomysły innych? Nie chcą cię słuchać? Wolisz pracować z kimś innym? Wiesz, jest taka możliwość, ale zanim rozwalimy inne zespoły, żebyś mógł pracować z kimś, z kim jest łatwiej, to może spróbujmy zadziałać inaczej? Tutaj członkowie zespołu - każdy indywidualnie mogliby na przykład zapisać na kartkach swoje pomysły i z tymi kartkami znowu spotkać się wspólnie. Co jest możliwe do zrobienia? Na co nie ma zgody? Dlaczego tak, a dlaczego nie?

Uff, zapędziłam się, ale wierzcie mi, kiedy tak spojrzę na pracę zespołową, kiedy w moje głowie ułoży się zgoda na indywidualność każdego człowieka, z jakim mam do czynienia - wtedy nie widzę już w takiej pracy presji, nie widzę przymusu. Jakoś tak magicznie słowa "praca zespołowa" uwolniły się w moim postrzeganiu od presji. Że trzeba w zespole, bo tak, bo to jest dla was dobre, nawet, jeśli wydaje się wam inaczej - kiedyś mi podziękujecie 😉. I dobrze się stało, już cieszę się na dalsze olśnienia przy lekturze tej książki. Kto wie, może znowu coś napiszę :)

Pozdrawiam serdecznie,
prywatnie i służbowo :)