meritum sprawy


No cóż - nie stanęliście Państwo (z wielkiej litery) na wysokości zadania. Nie wykazaliście się odrobiną nawet wysiłku, żeby połechtać moje ego pisankowe 😈 i zostawić pod ostatnim postem choć jedno przemyślenie na temat szacunku.... Nic to jednak, poradziłam sobie. Wstawiłam linka z pytaniami na grupie fejsbukowej Nauczyciele filozofii i etyki i otrzymałam niezwykle rozbudowany komentarz do tego wpisu. Napisała go, jak się później okazało, pani prof. Ewa Nowak z UAM, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Nie powiem, nie wszystkie słowa zrozumiałam 😕, ale sens jej wypowiedzi był dla mnie nad wyraz jasny: szacunek należy się każdemu.


"Po prostu każde słowo, gest, mimika, zachowanie i działanie "przenika" szacunek. Nawet, gdy nic nie robimy. Od początku traktujemy młodego człowieka serio, nie udajemy, nie wymachujemy autorytetem, nie oczekujemy czołobitności ani konformizmu.Dzieci są dumne i radosne, jeśli widzą, że to co robią, "działa", ma sens, jest potrzebne. Nie odrywajmy się od ich świata, nie gardźmy nim. Stwórzmy bezpieczną przestrzeń do rozmowy, każdemu dajmy takie samo prawo głosu. Nie karzmy za to co myślą, bo szybko nauczą się mówić na głos tylko to, co chcemy usłyszeć. Nie myl słuchania z posłuszeństwem. Pozwólmy czasem wciągnąć się w ich pomysły.Pozwólmy podejmować decyzje i konsekwentnie działać - aż do końca. I tę konsekwencję promujmy. Podejmując odpowiedzialność, nabiorą szacunku dla tego, co sami robią.Szacunek jest naturalnym odcieniem sposobu bycia wśród innych żywych istot. Nieodłącznym od tego, jakim się w ogóle jest jako osoba wśród innych. Jakim się jest z innymi, razem. Nie z góry, nie z dołu: z naprzeciwka. Twarzą w twarz. Na tej samej wysokości. Jako towarzysz w drodze, dyskretny opiekun (nachalny opiekun eksponuje swój paternalizm czy maternalizm, nie zostawia miejsca na samodzielność). Szacunek jest już zawsze wzbudzony. Nie można raz go uosabiać, a innym razem - nie.
Prócz tego istnieje parę koncepcji w etyce i neurokognitywistyce - w tym S. Darwalla, który odróżnia szacunek z uwagi na czyjeś zasługi (wtedy szacunek zbliża się do podziwu i prestiżu społecznego) od szacunku, który wzbudza w nas inny po prostu dlatego, że uosabia rozpoznawalną dla nas, ludzką "godność". Jest on bardziej egalitarny jako należny każdemu.Niektórym nie mieści się w głowie, że również więźniowi (niezależnie od podłoża wyroku) należy się minimum szacunku jako istocie, która zachowała ludzką godność (przyrodzoną i niezbywalną), mimo, że wyzbyła się niemal wszystkiego, "za co" można by ją szanować. Nie mylić z pobłażliwością - szacunek nie umniejsza odpowiedzialności i winy.Szacunek z uwagi na starszeństwo (wiązane zwykle z doświadczeniem, które w dawnych kulturach było podstawowym źródłem mądrości) ma starą tradycję; natomiast młoda i zasadniczo demokratyczna jest tradycja równego traktowania i szacunku wzajemnego bez tych wszystkich hierarchii i szczebli."

fragmenty komentarzy (z moimi małymi poprawkami stylistycznymi i wyróżnieniami) 
p. Ewy Nowak na grupie "Nauczyciele filozofii i etyki"



Te słowa utwierdzają mnie w tym, co i jak ja myślę na temat szacunku - należy się każdemu, nie jest od niczego uzależniony i nie jest stopniowalny. Czym innym jest szacunek, a czym innym podziw dla kogoś, kto imponuje nam swoimi działaniami w określonej dziedzinie. Jak dla mnie sprawa jest jasna i nie ma od niej wyjątków (bo któż miałby te wyjątki ustanawiać? - że znowu rzucę pytaniem 😉).

Po co mi była ta cała historia z szacunkiem? Ano po to, by poruszyć temat komunikacji między nauczycielem a uczniem. Wprawdzie w bardzo małym jej wycinku, ale za to bardzo obecnym w codziennym, wspólnym bytowaniu uczniów i nauczycieli w szkole.

Chodzi o wyznaczanie uczniom zadań do zrobienia.

Można to robić na przynajmniej dwa sposoby: można wydawać uczniom polecenia i można proponować im jakiś problem do rozwiązania. Można czekać, aż uczeń polecenie wykona lub wspólnie z nim zastanawiać się, jak dany problem można ugryźć.

Który z tych sposobów zakłada, że uczniowi należy się szacunek? Którym z tych dwóch sposobów nauczyciel komunikuje uczniowi: szanuję cię? Rzućmy krótko okiem na sprawę.

Polecenie to komunikaty w stylu: wykonaj zadanie 3. na stronie 21, odpowiedz na pytanie, napisz sprawdzian, przygotuj prezentację, naucz się. Osoba wydająca polecenie zakłada, że ma być ono wykonane. W poleceniu nie ma miejsca na dyskusję: skoro zdecydowałam się wydać polecenie, to mam ku temu powód. Polecający oczekuje, że polecenie będzie wykonane w sposób prawidłowy. Wydając polecenie muszę wiedzieć, czego oczekuję, a więc muszę znać prawidłową odpowiedź - inaczej jak sprawdzę, czy zostało ono wykonane prawidłowo?
Wydawanie poleceń ma swoją drugą stronę - adresata, w omawianym przez nas przypadku, ucznia. Co u niego? A to zależy, jak leży. Jeśli czuje się dobry w danej dziedzinie, polecenia nie robią mu pozornie żadnej krzywdy - po prostu je wykonuje. Trochę gorzej, jeśli dana dziedzina sprawia mu trudności - wyobrażam sobie, że polecenie może wywoływać u niego spory stres, napięcie, strach przed kolejna porażką. Czy ma prawo odmówić wykonania zadania? Ależ skąd! W jakim świetle postawiłoby to nauczyciela? Jego autorytet? Na głowę mają mu wejść?! Nauczyciel, który wydaje polecenia musi mieć, w moim odczuciu, sporą potrzebę poczucia władzy, a władza (taka chora) nie znosi sprzeciwu. I kółko się zamyka: tak zwany dobry uczeń utwierdzany jest w przekonaniu, że jest dobry (no cóż, w wykonywaniu poleceń i zadań raczej typowych - na jego nieszczęście), a tak zwany słaby uczeń nie rozwija się, bo polecenia oczekujące prawidłowych rozwiązań są dla niego za trudne do przejścia.

Propozycja wykonania zadania czy rozwiązania problemu, w mojej opinii, stawia sprawę inaczej. Tutaj nie ma dwóch stron, tutaj jesteśmy w obliczu zadania razem. No bo jeśli coś proponuję, to nie mówię: hej, mam dla ciebie propozycję, zrób to zadanie!, tylko hej, mam propozycję - to może zrobimy to zadanie razem?; może spróbować inaczej?, przyjrzyjmy się, co tu nie gra? W takiej sytuacji bardzo łatwo zapytać ucznia, co myśli na temat danego zadania, co proponuje w kwestii jego rozwiązania - przecież cały czas poruszamy się w obszarze propozycji, a więc  m o ż l i w o ś c i,  a nie konieczności. Czy uczeń może odmówić? Oczywiście, że tak - propozycja jest zawsze tylko propozycją, każdy człowiek ma prawo do odmowy. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie - skoro już odmawia - zapytać go o powód odmowy. Świetna sytuacja, żeby dowiedzieć się, czy jest coś, co niepokoi ucznia, może nudzi, a może przeraża. Bo jeśli ja, jako nauczyciel proponuję, to nie boję się odmowy, bo nie chodzi mi o posłuszeństwo, chodzi mi o możliwość, jeden z wielu sposobów rozwiązania, wiele możliwych dróg dojścia do czegoś. Czy coś mi się stanie, jeśli - na propozycję ucznia - ugryziemy problem z innej strony? Czy mój autorytet ucierpi? Nie, bo szanuję człowieka, który stoi przede mną, rozmawiam z nim, szanuję jego czas, jego potrzeby, jego umiejętności. A jak się ma tutaj sprawa z tak zwanym dobrym uczniem? Może wykonywać zadania tak, jakby mu je zlecano, ale jeśli zechce może spróbować inaczej, inną drogą, bo tutaj nie oczekuje się od niego jedynego słusznego sposobu działania, tutaj mu się proponuje, próbuje zaciekawić, zadaje mu się pytania problemowe. Uczeń te może też zachcieć pomóc temu tak zwanemu słabszemu - przecież skoro nie jest to sytuacja rywalizacji (kto z nas wykona polecenie), to równie dobrze można pomóc osobom, którym jest trudniej. A tak zwany słabszy uczeń nie spina się, nie boi się bowiem kolejnej porażki, nie boi się błędów, bo poszukiwanie zakłada możliwość popełniania błędów. Inaczej nie trzeba by było szukać, prawda? Tutaj i jeden i drugi uczeń spędza w szkole dzień naprawdę czegoś się ucząc.


Dzieciom, uczniom należy się szacunek z tej samej przyczyny, z której należy się nam, dorosłym. Sposób komunikowania się z nimi powinien być jednym z przejawów tego szacunku. Nie wolno nam oczekiwać, że druga osoba zawsze posłusznie będzie wykonywać nasze polecenia (bez względu na to, czy jest to podwładny w pracy, uczeń, syn czy córka). Nie wolno nam oczekiwać, że druga osoba wykona zadanie tak, jak my sobie tego życzymy. Dla mnie jest to brak szacunku.

Pomyślcie o tym, bardzo Was proszę (z wielkiej litery 💛).


Pozdrawiam :)