wyobraź sobie

Wyobraź sobie, że ktoś, całkiem niespodziewanie, proponuje: daję ci czas - tyle, ile potrzebujesz - żebyś stworzył/stworzyła (namalowała, napisała, zagrała, obliczyła, wymyśliła, przeczytała, opisała, wyczyściła, zagrała itp.) coś najlepiej, jak potrafisz. Może masz jakiś ciekawy pomysł, innowacyjny, może kreuje się w twojej głowie jakaś idea - zajmij się tym. Doprowadź do takiego etapu, do jakiego chcesz. Zajmij się tym tak długo, jak chcesz czy potrzebujesz. Idziesz na to?

Serio, spróbuj sobie coś takiego wyobrazić. Niech będzie to coś, co sprawiłoby ci ogromną frajdę, co pozwoliłoby ci odpłynąć, a właściwie popłynąć w swoim działaniu, zapomnieć o całym świecie i działać. Rozwijać się. Otwierać drzwi, których jeszcze nie otwierałeś/otwierałaś, choć bardzo chciałeś/chciałaś. Może chcesz pobiec? Przed siebie, z całych sił? Biegnij! Może chciałabyś napisać wiersz - napisz. A może gotowanie jest twoją pasją i chciałbyś pobawić się w kuchni smakami, konsystencjami, kolorami? Proszę bardzo - kuchnia jest twoja! Pewnie ile czytających, tyle możliwych działań, dziedzin czy sposobów - wyobraź sobie, że ktoś oferuje ci czas, mówi, że możesz się tym teraz zająć.

Jak się z tym czujesz? Tak, wiem - hipotetyczna gadanina, nikt niczego takiego nikomu nie proponuje, bezcelowe ględzenie. A mimo wszystko proszę - zastanów się, jak byś się wtedy czuła/czuł? Ja na przykład - gdyby ktoś dał mi tyle czasu, ile potrzebuję - chciałabym uczyć się tańczyć i grać w teatrze. Może napisałabym jakąś sztukę? Ech, gdybym mogła tańczyć z innymi, gdyby nasze ruchy, gesty były zgrane w jakimś wspólnym układzie, gdyby muzyka w tle poruszała każdym moim mięśniem.... Czuję, że uśmiech nie schodziłby mi z twarzy, mam wrażenie, że mogłabym tam być i ćwiczyć, ćwiczyć.

A ty? Co u ciebie? Jak by ci było z twoją pasją, z działaniem, które cię porywa? Przyjemnie? Dodaje energii? Cieszysz się ze swojego pomysłu? Fajnie jest realizować? Widzieć, jak coś tworzysz? Jak działasz? Jak poznajesz coś lepiej i lepiej? Bo wiesz - nie ma innego wyjścia - jeśli zajmiesz się czymś, co cię wciąga, to twój rozwój jest nieunikniony. Cokolwiek by to było - wypełnia cię radość działania, możliwość czucia, próbowania, pokonywania, posuwania się do przodu. Nie wiem, jak ty, ale ja czuję jakąś wolność, sens....


A teraz wyobraź sobie, że ta osoba mówi ci, że twoje działanie będzie oceniane i porównywane z działaniami innych. Kto wie, może uda ci się osiągnąć jakieś miejsce w rankingu....

konkurencja

ocena

porównywanie z innymi

możliwość wygrania

możliwość przegrania



No, jak ci teraz? Czy świadomość bycia ocenianym/ocenianą wpływa jakoś na twoje postrzeganie tej okazji robienia tego, co kochasz? Szczerze - nie ma tu dobrej czy złej odpowiedzi. Tutaj jeszcze nie... Ale jak zaczniesz, to wejdziesz w konkurs. Taka drobna zmiana. Tylko tyle. No? Co tam?

Bezcelowym jest czekanie na odpowiedź 😀, więc ja powiem wam, co u mnie. Bez ściemy. Otóż ja zaczynam się spinać. Nie, nie zrezygnuję z tańca, zacznę jednak baczniej przyglądać się innym. Tańczy lepiej ode mnie? Jest zgrabniejszy/zgrabniejsza? Nigdy nie zrobię tego kroku w tak szybkim tempie, to sknoci cały program. A jak mnie wywalą z zespołu? A jeśli śmieją się ze mnie za moimi plecami? Myśl, myśl! Licz kroki! Jeszcze raz, jeszcze raz! Myśli mogą być różne: jestem średnia, jestem najlepsza, daleko mi do niej/niego, MUSZĘ więcej ćwiczyć. Czy dostanę piątkę? A jak przegram? A jak wygram? 

A jeśli twój pomysł zostanie uznany za mniej innowacyjny od pomysłu Iksa? Możesz nie trafić w gust jurora, wiesz jak bywa. Pewnie zanim zrobisz linię, ruch, krok - cokolwiek, trzy razy się zastanowisz, czy to aby na pewno jest dobry pomysł. Tutaj już nie jesteś tylko ty i twoja pasja - tutaj są inni, których zaczynasz postrzegać jako zagrożenie, wyzwanie. Nawet jeśli jesteś sam/sama - nie masz wrażenia, że ktoś patrzy ci na ręce?

Cały flow szlag trafił....


Przeczytałam Alfabet - książkę, którą polecam każdemu bez wyjątku. Serio. Bez względu na to czy masz do czynienia z dziećmi czy nie - przeczytaj. Ostrzegam jednak, że w pewnym momencie może ci się zrobić smutno. Ale niekoniecznie - istnieje też możliwość, że wnerwiać cię będą te "bzdety" o naturalnym rozwoju dziecka. Możliwe. Mimo wszystko przeczytaj. Ja momentami cała się w sobie spinałam: jak to? dziecko nie mówi w wieku 1,5 roku, a jego rodzice nie pędzą do specjalisty?! Może ma autyzm? Może nie słyszy? Może ma jakieś mikrouszkodzenie w mózgu?! Mogę wyguglać więcej możliwych możliwości - nie ma sprawy. Tylko, że rodzice tego chłopca przyjęli postawę szacunku wobec jego naturalnego tempa rozwoju. Nie przyspieszają, nie poprawiają, nie oczekują - obserwują i bardzo (naprawdę - bardzo) aktywnie towarzyszą swojemu synowi, bawiąc się z nim. O dziwo - chłopiec zaczyna w pewnym momencie mówić, chodzić, poznawać litery, cyfry (niekoniecznie w tej kolejności). Żadnych oczekiwań, żadnych programów nauczania, żadnych tabel z "umie", "jeszcze nie", "nie umie". Nic. I choć moja pedagogiczna maniera z niepokojem czytała pewne opisy z życia Antonina, to inna część myślała: coś w tym jest. Dzięki temu, że nie musiał realizować żadnego programu, który dorośli dla niego (i innych dzieci) kiedyś tam ułożyli, mógł iść za swoimi zainteresowaniami, mógł obserwować i poznawać świat w swój sposób, w swoim tempie, tak, jak na to był gotowy. Ludzie wokół niego szanowali to. Akceptowali. Nie oceniali, przyglądali się z zaciekawieniem. Nie porównywali go z innymi.

Ktoś powie, że to jest jakaś fanaberia, jakaś nowa moda, która minie. Nie wiem. Coraz wyraźniej jednak dostrzegam, że idea, jaka stoi za przedszkolami, szkołami, żłobkami jest co najmniej wątpliwa. Zakłada się, że dzieci nie będą się uczyć, jeśli dorośli im czegoś nie narzucą. Że rozwój musi przebiegać równo u wszystkich dzieci w tym samym wieku (mimo głośno wymawianego słowa indywidualizacja, naprawdę trudno ją dostrzec w codziennej praktyce tych placówek). Że jak się nie będzie oceniało, dziecko nie będzie chciało być lepsze i lepsze. A ono MUSI być coraz lepsze! Że rankingi szkół świadczą o jakości tych placówek. Że taki a nie inny program jest słuszny. I tak dalej...

Ja chciałabym tańczyć dlatego, że to kocham, że sprawia mi to przyjemność. Nie dla oceny - to wszystko niszczy.



"Kiedy dziecko idzie do szkoły, zostaje zaklasyfikowane do grupy rówieśniczej, czyli zgrupowane z porównywalnymi do niego osobami. Co oznacza bycie najlepszym? Oznacza prześciganie innych. Tam, gdzie jest zwycięzca, tam są też przegrani (...)."

"(...) dzieci są przeciążone. Stoją teraz nad kartką papieru i zastanawiają się, czy to, co robią, odpowiada temu, czego oczekują od nich dorośli. A w ten sposób nie można tak po prostu oddać się zabawie. Dzieci inscenizują coś, zastanawiając się, czy zostanie to dobrze odebrane; bo właśnie takie spekulacje zachodzą w naszym społeczeństwie: czy dane dane zajęcie zakończy się sukcesem, czy przyniesie profity, czy się powiedzie, czy prowadzi do celu..."

E. Wagenhofer, S. Kriechbaum, A. Stern "Alfabet"





To jak - przyjęlibyście propozycję tej szczodrej osoby?